
Sporo napracować musiał się Piast Gliwice, aby pokonać GI Malepszy Futsal Leszno w 13. kolejce Statscore Futsal Ekstraklasy. Losy tego spotkania rozstrzygały się w ostatnich sekundach.
W tym meczu faworyt był tylko jeden. Dla Piasta Gliwice to było bardzo ważne spotkanie. Po sobotniej wpadce Rekordu Bielsko-Biała podopieczni Orlando Duarte mieli bowiem szansę na współprzewodnictwo w tabeli Statscore Futsal Ekstraklasy.
Początek wyglądał dokładnie tak, jak tego wszyscy oczekiwali. Dominował Piast, który zmuszony był do gry w ataku pozycyjnym. W 5. minucie zupełnie niepilnowany przed bramką Noela Charriera pozostał Rodrigo Dasaiew, który po rzucie rożnym dostawił tylko nogę i mieliśmy spodziewane 1:0 dla Piasta. Siedem minut później ten sam zawodnik, również po asyście Rafała Franza podwyższył na 2:0.
Minęło zaledwie kilka sekund i skutecznie szybki atak gości wykończył Vitalii Lisnychenko, który zdobył bramkę kontaktową dla Leszna. Ten gol, zdaje się pozwolił uwierzyć przyjezdnym, że w Arenie Gliwice wcale nie są skazali na pożarcie. Biało-czerwoni poczynali sobie coraz śmielej, a w 16. minucie kolejny raz zaskoczyli miejscowych. Po stałym fragmencie gry do stanu 2:2 doprowadził Jarosław Radliński. W końcówce pierwszej połowy niezłą okazję miał jeszcze Vitalii Lisnychenko, ale wynik nie uległ już zmianie.
Pierwsze minuty drugiej połowy to była znowu istna dominacja miejscowych. Gliwiczanie w ciągu zaledwie trzech minut stworzyli trzy-cztery okazje, po którym mogła paść bramka. Na wysokości zadania stawał jednak Noel Charrier. W 26. minucie w zasadzie pierwszą ofensywną akcję gości zakończył Michał Bartnicki i mieliśmy niespodziewane 3:2 dla Leszna.
Orlando Duarte postanowił wszystko na jedną kartę. Zdjął bramkarza i trwało oblężenie leszczyńskiej bramki. Efekt przyszedł niemal natychmiast. W 30. minucie stan meczu wyrównał Tomasz Czech. Remis to nie był jednak wynik, który zadowalałby gospodarzy. Miejscowi nadal próbowali gry w przewadze. I to właśnie ten element okazał się kluczem do sukcesu Piasta. W 35. minucie, po składnej akcji w piątkę wynik na 4:3 zmienił Jose Ixemad.
Tomaszowi Trznadlowi pozostało już tylko jedno, czyli gra z lotnym bramkarzem. Na 7 sekund przed końcem po indywidualnej akcji, do wyrównania doprowadził Sebastian Wojciechowski. Leszczynianie byli w euforii. W euforii, w której zapomnieli, że należy być czujnym aż do syreny końcowej. Wynik na 5:4 w 39 minucie i 58 sekundzie tego meczu ustalił Jose Ixemad. W leszczyńskich szeregach pozostał żal i niedowierzanie. Choć z gry biało-czerwonych możemy być zadowoleni, to ligowych punktów brak.