
Niezwykle udanie w tegorocznych rozgrywkach II ligi spisuje się Jamalex Polonia 1912. Leszczyński klub jest liderem tabeli, co w głównej mierze zawdzięcza Nikodemowi Sirijatowiczowi.
Drużyna leszczyńska wspaniale rozpoczęła rozgrywki. Do tej pory jesteście niepokonani. Jak ocenisz początek sezonu w Waszym wykonaniu?
– Na wstępie, dziękuję za miłe słowa o wspaniałym rozpoczęciu rozgrywek, lecz tak naprawdę sporo jest jeszcze do poprawy. Początek jest w naszym wykonaniu mocny i z tego należy się cieszyć. Mimo to, nie popadamy w euforię, bo dobrze wiemy, że do celu jaki postawiliśmy sobie przed sezonem, jeszcze daleka droga.
Czy możemy już mówić o Was jako główny kandydat do awansu, czy jeszcze powinniśmy się wstrzymać z takimi rokowaniami?
– O tym, czy jesteśmy faworytem do awansu, trzeba zapytać trenerów, działaczy lub obserwatorów ligi. My staramy się wykonywać swoją pracę w jak najlepszym stopniu, abyśmy z każdym meczem stawali się coraz silniejsi.
– Oczywiście, nic tak nie cieszy, jak wysoka wygrana na wyjazdowym terenie. Za nami trzy naprawdę trudne mecze. Śmiało mogę powiedzieć, że te drużyny, z którymi przyszło nam już rywalizować, jeszcze sprawią niepodziankę i pokonają niejednych. Udało się nam wyjść zwycięską ręką z tych potyczek, co nas niezmiernie zadowala i buduje.
Jaka jest zatem recepta na sukces?
– Tak jak już wspomniałem wcześniej, naszą receptą na sukces jest realizowanie założeń. Przygotowujemy się optymalnie do wszystkich spotkań, wspólnie z trenerami staramy się dopracowywać każdy aspekt naszej gry.
– Nie mnie oceniać moje występy. Mogę jedynie powiedzieć, że staram się sumiennie przygotowywać do każdych zawodów i dawać z siebie 120 procent, bo tylko wtedy można mówić o jakiejkolwiek pracy. Cieszy mnie fakt, że moja gra wnosi pozytywne skutki do gry całego zespołu i to jest najważniejsze. Potrafię dostosować się do poleceń trenera i wykonywać na boisku.
Jakie są Twoje cele indywidualne i drużynowe na ten sezon?
– Na temat celów na ten sezon nie chcę się za bardzo wypowiadać, gdyż to dopiero początek. Gramy z tygodnia na tydzień i jedyny cel jaki nam przyświeca, to wygrywanie każdego kolejnego spotkania.
– Drużyna przyjęła mnie dość entuzjastycznie i od pierwszych treningów nie miałem żadnego problemu ze złapaniem wspólnego języka z chłopakami i sztabem szkoleniowym. Paru zawodników znałem z parkietów, bowiem miałem okazję grać przeciwko nim, a nawet z nimi w jednej ekipie. To w pewnym stopniu mi pomogło.
Jak się czujesz w Lesznie? Co możesz powiedzieć o naszym mieście? Czy zdążyłeś się już zaaklimatyzować?
– Leszno bardzo mi się podoba. Sam nie jestem zwolennikiem wielkich metropolii, więc świetnie się tutaj odnajduję. O samym mieście nie jestem w stanie zbyt dużo powiedzieć. Jedno, co zdążyłem zauważyć, to wielką popularność żużla. Pochodzę z Zielonej Góry i obiecałem kilku osobom, że przy pierwszym wywiadzie poruszę tę kwestię, dlatego spełniam ich prośbę (śmiech). Rozwieję jednak wszelkie wątpliwości – nie jestem fanem speedway'a i daleko mi do tego sportu. Jeśli jednak nadarzy się okazja to wybiorę się na mecz Unii i chętnie pokibicuję. Z tego miejsca chciałbym pogratulować zdobycia mistrzostwa Polski.
– Faktycznie, mieliśmy okazję mierzyć się z Oleśnicą w sparingach, lecz sam dobrze wiem, iż mecze kontrolne nie mogą równać się z ligowymi. Tutaj dochodzi stres i jest zupełnie inna otoczka. Chcemy podtrzymać naszą zwycięską passę i wygrać przed własną publicznością. Serdecznie zapraszam wszystkich kibiców koszykówki w Lesznie na nasze spotkanie!
– Oczywiście, jestem fanem tej ligi! Często, jeżeli nie mogę obejrzeć danego meczu, który mnie interesuje, w wolnej chwili sprawdzam wyniki i statystyki zawodników w internecie. Dodam, że jedną z moich ulubionych rzeczy, którą zajmuję się w wolnym czasie, to gra na konsoli w NBA.
Może masz swój autorytet koszykarski, na którym się wzorujesz?
– Nie miałem nigdy jakiegoś swojego ulubionego gracza, czy drużyny. Każdy z osobna imponował mi czymś innym. Niektórzy zakończyli już karierę, tak jak np. Jordan, Kemp, Miller, czy McGrady, ale wielu można jeszcze podziwiać – Rose, Westbrook, Harden, Curry, czy LeBron. Jednym słowem, koszykówka na okrągło!