
Bardzo bliscy zwycięstwa nad liderem I ligi byli szczypiorniści Real Astromal. Ostatecznie, leszczynianie po zaciętym boju, przegrali w hali Trzynastka z Warmią Traveland Olsztyn 30:32.
Gospodarze przystępowali do meczu bez kontuzjowanych Michała Przekwasa i Krzysztofa Misiaczyka. Zatrzymanie lidera graniczyło niemalże z cudem, przy wąskiej ławce. Faworyt musiał jednak sporo się napocić, by wywieźć z Leszna dwa punkty.
Licznie zgromadzeni kibice w hali Trzynastka nie mają czego żałować. Mieliśmy przyjemność oglądać wspaniałe widowisko pełne sportowych emocji. O wyniku zadecydowały ostatnie fragmenty.
Już od samego początku było widać wielkie zaangażowanie obu drużyn, które prezentowały ofensywny handball. Po kilku minutach, goście osiągneli dwie bramki przewagi i wydawało się, że kwestią czasu jest, kiedy całkiem uciekną. Nic bardziej mylnego. W kolejnej części spotkania, mieliśmy remis po 9. Walka toczyła się na każdym centymetrze parkietu, o czym przekonał się Marcin Tórz. Nasz czołowy szczypiornista opuścił plac już po kwadransie z podejrzeniem urazu łąkotki. Miejscowi grali z charakterem, uniemożliwiając rywalom rzuty z czystych pozycji, a przy tym sami wykazywali się niezwykłą skutecznością. Stąd też do przerwy, dosyć niespodziewanie, to nasz team prowadził 17:14.
Emocji nie brakowało również w drugiej połowie. Tę od szybkich ataków rozpoczęła ekipa z Leszna. Z kombinacyjnymi akcjami nie radzili sobie olsztynianie. Dodatkowo, w bramce fenomenalnie spisywał się Fryderyk Musiał. Dzięki temu, po 40 minutach, na tablicy wyników widniał rezultat 22:17 i zapachniało sensacją. Wystarczyło kilka chwil, by przyjezdni zmniejszyli dystans do jednego gola. Realowi Astromal brakowało nieco szczęścia i zimnej krwi w kluczowych sytuacjach. Piłka, jak zaczarowana, nie chciała wpaść do siatki.
Na pięć minut przed ostatnią syreną znów był remis po 28. Wtedy, to Warmia dała pokaz swojej siły i odskoczyła na dwa trafienia. Do ostatnich sekund było ciekawie. Przy stanie 30:31, rzutu karnego nie wykorzystał Krzysztof Meissner. Cenny triumf dla Olsztyna przypieczętował na osiem sekund przed końcem potyczki, jeden z najskuteczniejszych zawodników zaplecza Superligi, Marcin Malewski.
Taka porażka boli, lecz wstydu na pewno nie przynosi. Pomimo ambitnej postawy, podopiecznym Ryszarda Kmiecika nie udało się wygrać. Ostatecznie, Warmia Traveland pokonała Real Astromal 32:30.
Bramki dla Realu Astromal zdobywali: Giernas 7, Łuczak 6, H. Szkudelski 5, Krystkowiak 4, Wesołek 3, J. Wierucki 2 oraz Nowak, Tórz i Meissner po 1. Najwięcej trafień dla przeciwników zanotował Malewski, 10.
Wykluczenia 2-minutowe:
Real Astromal – 7
Warmia Traveland – 3
Łukasz Kaczmarek