Pi. Pawlicki: Miałem pecha

Po bardzo zaciętym, trzymającym w napięciu do ostatniego wyścigu meczu, Fogo Unia Leszno zremisowała na własnym obiekcie ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra 45:45. Mieszane uczucia po świętej wojnie miał Piotr Pawlicki.

Wychowanek klubu z Leszna zgromadził na swoje konto 5 punktów i bonus. Niemiłe doznania towarzyszyły młodzieżowcowi podczas, i krótko po ósmej odsłonie. – Z pewnością ten mój upadek był niepotrzebny. Niestety, nie mogłem nic zrobić. Nie opanowałem motocykla i upadłem na plecy – komentuje najmłodszy z klanu Pawlickich. – Jestem lekko podłamany. Wiem, że stać mnie na więcej. Miałem ogromnego pecha, bowiem w dwóch biegach jechałem na zatartym silniku, o czym nawet nie wiedziałem. Na domiar złego spalił się motor. Brak słów – kwituje wydarzenia z niedzielnej potyczki 18-latek.
 
Zarówno Fogo Unia, jak i Stelmet Falubaz, przystępowały do niedzielnego meczu osłabione. W szeregach gospodarzy zabrakło Fredrika Lindgrena, natomiast po stronie gości, Andreasa Jonssona. – Daliśmy z siebie wszystko. Każdy z nas mógł dołożyć dodatkowe punkty. Zabrakło nam Fredrika Lindgrena. Szkoda, że tak się stało i nie mógł nam pomóc. Zielonogórzanie świetnie wykorzystali zastępstwo zawodnika za Andreasa Jonssona i praktycznie w trójkę zdołali zremisować to spotkanie. Cieszyć może postawa Damiana Balińskiego, który powoli się odbudowuje. Wreszcie pokazał wielki speedway, na jaki czekał cały zespół – twierdzi junior biało-niebieskich.
 
To już nie pierwszy raz, kiedy podopieczni Romana Jankowskiego tracą punkty na własne życzenie. Przypomnijmy, iż kilka tygodni temu, drużyna zremisowała u siebie z Unibaksem Toruń, choć prowadziła do ośmej gonitwy różnicą dwunastu oczek. – Ciągle czegoś brakuje. Nie ukrywam, że jesteśmy zawiedzeni, iż nie udało nam się wygrać. Biegi nominowane nie poszły po naszej myśli i roztrwoniliśmy przewagę sześciu punktów. Mimo wszystko nie załamujemy się i jedziemy do Rzeszowa po zwycięstwo – mówi zmieszany zawodnik leszczyńskich Byków.
 
W sobotę na stadionie w Pile odbył się pierwszy finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. W turnieju tym startował również Piotr Pawlicki. – Pierwsze zawody finałowe to totalna porażka. Nie mogę być z siebie zadowolony – stanowczo podkreśla. – Reprezentowałem klub z Piły, dobrze znam tamtejszy tor a zająłem dopiero czwarte miejsce. Może faktycznie była to wina silnika, na którym zdobywałem wiele ważnych punktów, a który zawiódł w takim momencie – dywaguje. 

Rozmawiał: Łukasz Kaczmarek