
Unia Leszno nadal ma realne szanse na awans do czołowej czwórki. Według Damiana Balińskiego, pomimo wtorkowej wiktorii nad liderem, Azotami Tauronem Tarnów, zespół nie może pozwolić sobie na stratę punktów w następnych spotkaniach.
W zaległej potyczce, popularny Bally spisał się dobrze, gromadząc osiem oczek i dwa bonusy w pięciu startach. – Szkoda niedzielnej porażki z Zieloną Górą. Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale mam nadzieję, że punktów do awansu nie zabraknie. Gdyby na naszym koncie, było ich nieco więcej, bylibyśmy spokojniejsi, tymczasem musimy jeździć z nożem na gardle. Takie jest życie, taki jest sport. Nie pozostaje nic innego, jak walczyć do końca o pierwszą czwórkę – powiedział po spotkaniu, Damian Baliński.
Leszczyńskie Byki szybko pozbierały się po niemałej przegranej z Mistrzem Polski, ogrywając tarnowskie Jaskółki na własnym terenie 48:42. – Przyjechał do nas Tarnów, lider tabeli, niezwykle mocny przeciwnik. Po tym, jak zaprezentowaliśmy się w starciu z Falubazem, bardzo obawialiśmy się wtorkowego meczu. Udało się zwyciężyć i to jest najważniejsze. Od dłuższego czasu musimy radzić sobie bez Jarosława Hampela. Niewątpliwie, odczuwamy jego nieobecność. Z Małym w składzie, jeździłoby się lżej, dlatego ogromnie wierzę w to, że wyleczy kontuzję i w najbliższych tygodniach wróci do drużyny. Wtedy, awans do play-offów, byłby bardziej realny – przyznał jeździec eSpeedway Team.
W latach 2010-2011, Damian Baliński i Janusz Kołodziej, tworzyli jedną parę w barwach leszczyńskiej Unii. Podczas wtorkowej konfrontacji, nie było mowy o jakichkolwiek sentymentach. – Było ostro, ale fair. Staraliśmy się jechać z zębem, pokazać swój byczy charakter. Wcale nie chodziło nam o atakowanie rywali poprzez faul. W biegu z Januszem Kołodziejem, wszystko odbyło się w sportowej rywalizacji. Nie mamy do siebie pretensji, podziękowaliśmy sobie za walkę na torze – wyjaśnił wychowanek najbardziej utytułowanego klubu w Polsce.
Doświadczony żużlowiec chciałby w efektownym stylu zakończyć obecny sezon i awansować z biało-niebieską ekipą do grona najlepszych zespołów Enea Ekstraligi. – Oprócz ligi polskiej, nie startuję już w żadnych rozgrywkach. Będę mocno starał się, aby wraz z Unią wjechać do play-offów. Po zakończoniu sezonu, muszę wyleczyć do końca rękę, z której mam do wyjęcia kilka blaszek. Wtedy, zacznę myśleć o przygotowaniach do kolejnego sezonu – stwierdził 35-latek.
Łukasz Kaczmarek